Title Image

To, my ludzie, wyrzuciliśmy Boga z Europy

Czy kryzys wiary dotarł już do Polski?

Czy doświadczamy go także w Kościele katolickim?

Dlaczego Europa odrzuca chrześcijańskie korzenie?

Z kard. Robertem Sarahem, prefektem Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, rozmawia ks. Jarosław Grabowski, redaktor naczelny

JAROSŁAW GRABOWSKI:-Wasza Emi­nencjo, coraz częściej da się słyszeć głosy o duchowym upadku Europy. Dlaczego Europejczycy odwracają się od wiary?

KARD. ROBERT SARAH: – Myślę, że przyczyną tego duchowego upadku Zachodu jest obojętność. Ludzie mówią: Bóg jest albo Go nie ma, to mnie nie interesuje. Wyrzuca się Go z życia społecznego – Boga nie ma w polityce, w ekonomii, w ludzkiej codzienności. Można też zaobserwować zjawisko humanizacji liturgii. Ludzie celebrują samych siebie: swoje działania, osiąg­nięcia, więzi, które ich łączą. Wymyślili swoją własną liturgię, w której nie ma już przestrzeni dla Boga, bo centralne miejsce zajmuje człowiek. Bóg przestał być potrzeb­ny. Nietzsche powiedział: „Bóg umarł”. To my, ludzie, zabiliśmy Boga! Zabija­jąc jednak Boga, zabijamy człowieka, co można zauważyć choćby w braku poszano­wania dla życia poczętego. Aborcja, wojny- to wszystko istnieje, bo ludzie zapomnieli o  Bogu. A przecież jesteśmy z Nim niero­zerwalnie związani, bo to On nas stworzył na swój obraz. W Europie nastąpił kryzys antropologiczny. Nie ma już znaczenia, czy jest się chrześcijaninem, buddystą, muzułmaninem czy ateistą – wszyscy są równi, więc po co się angażować? Porzuci­liśmy też modlitwę. Niedzielna Msza św., dotąd w powszechnym rozumieniu bez­względnie obowiązkowa, zaczęła być trak­towana jako coś dobrowolnego…

Francuski pisarz Georges Bernanos powiedział, że Bóg oddala się od naszych serc dlatego, że to my się dechrystianizujemy, że świat nie przyjął Chrystusa. A zatem to my porzuciliśmy naszą chrześcijańskość. W świecie polityki oficjalnie odrzuciliśmy swoje chrześcijańskie korze­nie. To my, ludzie, wyrzuciliśmy Boga z Europy.

– Wszystko to opiera się na braku więzi z Bogiem. Aby jednak powrócić do tej więzi, potrzeba wiary przekazywanej przez rodzi­ców, przynależności do wspólnot forma­cyjnych…

– Trzeba odnaleźć wiarę jako dar Boga i otworzyć nasze serce na ten dar. Odpo­wiedzialni są za to rodzice, którzy mają za zadanie komunikować dzieciom swoją wiarę. Mają żyć wiarą w rodzinie, dawać przykład w modlitwie – dlatego że ona jest znakiem tego, kto wierzy. Odpowiedzialni jesteśmy także my kapłani. Mamy komu­nikować prawdziwą wiarę, a nie nasze opinie. Mamy nauczać wiary. Z szacun­kiem traktować Komunię św., z godnością celebrować Mszę św. Jeśli zabraknie takie­go podejścia, zniszczymy wiarę ludu. „Lex orandi, lex credendi” – norma modlitwy jest normą wiary. Niszcząc liturgię, nisz­czymy wiarę! Prawdziwy kryzys, upadek duchowy ma swój początek w zachowaniu kapłanów, którzy nie celebrują Mszy św. Za tym idzie przemiana społeczna, kultu­rowa. Ludzie zaczynają wyrażać pogląd, że wiara jest sprawą prywatną, dlatego trzeba Boga wyrzucić z przestrzeni publicznej. A zatem musimy ponownie zamanife­stować wiarę, musimy katechizować. Od dłuższego czasu w wielu krajach dzieci i młodzież na katechezie niczego się nie uczą, zamiast tego wykonują rysunki. Porzuciliśmy to, co stanowi istotę, a co powinno być przekazywane, nauczane od dziecka.

– Wielki teolog Hans Urs von Balthasar już wiele lat temu pisał o zamęcie w Kościele. Czy Ksiądz Kardynał podziela tę opinię? W czym tkwi źródło owego zamętu?

– Chaos, zamęt stały się naszą codzien­nością. Wydaje się, że Kościół nie ma dok­tryny, brakuje podstaw nauczania moral­nego. Istnieje doktryna, ale taka, w której każdy mówi to, co chce, według własne­go uznania. Jedna konferencja biskupów mówi to, inna to neguje. Jeden ksiądz mówi to, a drugi co innego. Niedawno zwierzyła mi się pewna kobieta: Ojcze, spowiada­łam się u księdza, który mi powiedział to, a drugi powiedział zupełnie co innego. Co mi powie trzeci?… Nie ma już jedności doktryny, jedności w nauczaniu. Jest cał­kowite zamieszanie.

– Co jest przyczyną tego stanu rzeczy?

– Chodzi o brak wiary. Gdy nauczam, muszę pamiętać, co powiedział Chrystus: „Moja nauka to nauka mojego Ojca” (por. J 7, 16). Nie jesteśmy posłani, aby głosić swoją własną doktrynę. Jeśli zatem nie nauczamy tego, co Pan nam powiedział, jeśli nie przekazujemy doktryny, to jak wierni mogą się czuć pewnie? W Niem­czech każdego roku odchodzi z Kościoła ok. 200 tys. katolików i ok. 300 tys. prote­stantów. Z czego to wynika? Może z tego, że już nie interesują się religią… Może też chodzić o to, że nie chcą płacić podat­ków.

– W książce „Wieczór się zbliża i dzień już się chyli” mówi Ksiądz Kardynał o kryzysie tożsamości. Co jest największym niebezpieczeństwem dla dzisiejszej Europy, która najwyraźniej traci swoją tożsamość?

– Kapłaństwo weszło w głęboki kry­zys – bo ksiądz często nie wie, dlaczego w ogóle nim jest. Tymczasem sprawa jest prosta: jestem księdzem, ponieważ powołał mnie Jezus. Mam się upodobnić do Niego, do Jego kapłaństwa, z Nim umrzeć. Jeśli kapłan nie żyje wiernością Chrystusowi, swojemu celibatowi, nie ist­nieje w nim wola umierania z Chrystusem i upodobnienia się do Niego – to kryzys przychodzi bardzo szybko. Objawia się on w sposobie życia kapłańskiego. Zobacz­my, jakiego kalibru są oskarżenia wobec kapłanów. Nigdy w historii ludzkości nie byli oskarżani o takie rzeczy, jakie zarzuca im się dzisiaj!

– Co możemy zrobić w tej sytuacji? Czy powinniśmy walczyć w obronie wiary, czy spokojnie, z ufnością powtarzać: „Jezu, Ty się tym zajmij!”?

– Jezus powierzył nas Kościołowi. Powiedział Piotrowi: „Ty jesteś Piotr, Opoka, i na tej Opoce zbuduję mój Kościół” (por. Mt 16, 18). Musimy walczyć, aby przywrócić Kościołowi jego piękno, i spra­wić, by promieniował tym pięknem, czys­tością. Kościół nie został zburzony, jest święty i niepokalany! To my zanieczysz­czamy i rujnujemy jego obraz. Musimy oczyszczać nas samych, być bardziej wierni Chrystusowi i Kościołowi. Kiedy nastała burza, Apostołowie byli całkowi­cie zalęknieni. Zatrzymali łódź i martwi­li się, bo nie wiedzieli, jak nią kierować. Krzyczeli do Jezusa: pomóż nam! Jednak kapłan, chrześcijanin nie może zostawić obrony Kościoła Jezusowi. On dał tę pracę nam, posłał nas na misje. Kościół misyjny musi nauczać! I my, którzy stanowimy ten Kościół, musimy ponownie odnaleźć jedność – doktrynę, jedność w nauczaniu. Zostaliśmy powierzeni Kościołowi, dla­tego musimy pracować, angażować się, aby przybliżać innym ludziom doktrynę, Ewangelię, Objawienie.

– Mówi się, że dzisiejszy Kościół jest podzielony, ale to nie oznacza, że my, katolicy, jesteśmy podzieleni, że spiera­my się jedni z drugimi. Jesteśmy niejako zjednoczeni w różnorodności. Różnimy się w opiniach, postawie…

– Oczywiście, jesteśmy różni. Ja jestem Afrykańczykiem, Ksiądz jest Europejczy­kiem. Różnimy się kolorem skóry, mówi­my innymi językami – ale w doktrynie jesteśmy zjednoczeni. Eucharystia jest jedna. Nie mogę powiedzieć, że w jednym miejscu Bóg jest, a w innym Go nie ma. Albo w Niego wierzę, albo nie. Wiara jest jedna. Tak jak w małżeństwie: to związek kobiety i mężczyzny – i to jest jasne. Nie mogę powiedzieć, że mężczyzna może „poślubić” innego mężczyznę.

– Są jednak tacy, dla których opinia sta­je się ważniejsza od doktryny Kościoła…

– Mogę, oczywiście, mieć własną opi­nię na temat małżeństwa, jednak to nie jest opinia Boga czy doktryna Kościoła. Bóg naucza, a nie wyraża opinie. Naucza prawdy. A my mamy za zadanie przeka­zywać to, czego naucza Bóg. Jesteśmy posłani nie po to, by wydawać opinie, ale by głosić to, co mówi Ewangelia – a Ewan­gelia jest jedna. Oczywiście, trudno jest żyć Ewangelią, ale to, czego Bóg w niej naucza, jest jasne. Jest jeden Bóg, jest Jezus Chrystus – jedyny Odkupiciel. Może istnieć wiele religii, ale jedynym Odkupicielem jest Jezus Chrystus. Nie możemy mówić, że religie są równe, bo to nieprawda. Jeśliby były równe, to dlaczego Jezus przyszedł cierpieć i umrzeć za nas? Jeśli muzuł­manin, buddysta mogą się zbawić bez Chrystusa, skoro każdy może się zbawić ze swoją kulturą, swoją religią, to po co On przyszedł…?

– To, o czym Ksiądz Kardynał teraz mówi, stanowi fundament naszej wiary. Czy w dzi­siejszej Europie dotarliśmy do punktu, w któ­rym trzeba bronić fundamentów Kościoła…?

–  Wróćmy do tego, o czym mówiliśmy wcześniej: w ludziach nie ma już wiary w Jezusa Chrystusa. Jesteśmy chrześcijana­mi, ale przestaliśmy wierzyć, fundamenty Kościoła nie są już dla nas najważniejsze. Pierwsi chrześcijanie oddawali własne życie w obronie wiary, byli męczennikami. W Afryce, Azji są dziś jeszcze chrześcija­nie prześladowani za wiarę. Tymczasem na Zachodzie ludzie nakazali Jezusom odejść, uznają Go co najwyżej za prorok jakich wielu.

– Jeśli zatem mamy wiarę, relację z Jezusem to nie musimy się o nic martwić?

– Chrystus obiecał być ze swoim Kościłem aż do końca. Jeśli jednak my nie będzimy z Nim, to Kościół przestanie istnieć.  Dzisiejszy świat jest jak Wielki Piątek. Chrystus został zabity, pogrzebany i postwiono straże, aby nie wyszedł z grobu. Ludzie, zniechęceni, powiedzieli: wracamy do domu, wszystko się skończyło. Myśleliśmy, że On będzie… A stało się tak dlatego, że zgubiliśmy naszą tożsamość i przstaliśmy wierzyć w słowa Jezusa, słowa proroków. Bóg chce nam wyjaśniać, kim jest, ale my musimy Mu na to pozwolić. Dlatego trzymajmy się Objawienia! Kiedy uczniowie przychodzą do Emaus, Jezus zasiada do stołu. Bierze chleb, błogosław go, łamie i wtedy Go rozpoznają – i natychmiast wracają, by innym powiedzieć o tym co się stało, opowiedzieć im o Koście Chrystusa. Kościół był podzielony, ale  odbudowano i zjednoczono.

Za każdym razem, kiedy Jezus objawia się po swoim zmartwychwstaniu czyni to w środowisku eucharystycznym.  A my poniżyliśmy Eucharystię. Dziś nie możemy odnaleźć wiary, bo wiary nie ma bez Eucharystii. Nie rozumiemy tego. Bóg troszczy się o odbudowę Kościoła, musimy Go jednak słuchać. On wyjaśnia siebie samego, swoją misję, cierpienie, krzyż. Bez krzyża nie ma Kościoła.

– Rozmawiamy tuż po Apelu Jasnogórskim. Jakie refleksje towarzyszą Waszej Eminencji w związku z wizytą na Jasnej Górze?

–  Jestem u naszej Pani Jasnogórski Modlę się za was przez wstawiennictwo Maryi, aby Ona was uczyła. To jest Nauczycielka i Matka. Niech Maryja pomoże wam żyć na nowo wiarą! Niech was uczy w wierze. Ufajcie Maryi. Ona jest naszą Matką, pomaga odkryć Chrystusa żyjącej w Eucharystii i stać przy krzyżu. Krzyż to znak chrześcijan. Bez krzyża nie na chrześcijaństwa!

Z kard. Robertem Sarahe rozmawiał ks. Jarosław Grabowski

Rozmowę przeprowadzono na Jasnej Górze, dzięki życzliwości ojca kustosza Waldemara Pastusiaka.

8.12.2019 nr 49. www.niedziela.pl 

1